~ Harry ~
– Przyjdziesz dzisiaj wieczorem na imprezę, no nie? – zapytał Louis, kładąc ręce na moich ramionach. Wziąłem kolejny buch papierosa przed zgaszeniem go butem.
– Jasne, że tak – szyderczo odparłem, – Może Ci się wieczorem poszczęści, eh? Minęło sporo czasu Styles. Musisz wrócić na tor – Louis się uśmiechnął. Odparłem cichym chichotem, – Taa, może.
Wbiegłem na dębowy schody, otwierając białe drzwi do mojego pokoju. Ściągnąłem spodnie i koszulę, wciągając na siebie starą parę szarych dresowych spodni. Przerwało mi irytujące brzęczenie mojego telefonu.
– Halo? – splunąłem.
– Co do twoich spodni się rano wczołgało Styles? – zachichotał Liam, – Liam, czego do cholery chcesz – warknąłem bardziej wkurzony, – Masz być bardzo zadowolony z wiadomości, jaką dla Ciebie mam. – Mogłem praktycznie usłyszeć uśmiech w jego głosie.
– No więc, czekam – westchnąłem zirytowany.
– Znalazłem ją.
– Kogo?
– Ją. Twoją dziewczynę. Paris. Paris Resse – poczułem jak moje oczy się powiększają.
– P-Paris? – jąkałem się. Przebiegłem palcami po włosach.
– Ciemne brązowe włosy, niebieskie oczy? Nie można było jej przegapić. Ona jest piękna.
– Ale kurwa jest moja – warknąłem, – Gdzie ona do cholery jest? – Będzie dzisiaj wieczorem na imprezie. Przywieziemy ją z Niall'em – powiedział Liam.
– Znakomicie – uśmiechnąłem się złośliwie.
***
Wziąłem kolejny niewielki łyk tequili, a moje oczy skanowały zapełniony pokój w poszukiwaniu jej. Była tutaj, wkrótce będę ją kurwa miał. Chciałbym być w stanie, zadzwonić do niej sam. Całe pięć lat przemieszczałem się z miejsca na miejsce, morderstwo za morderstwem, pocisk za pociskiem, opłacało się. Muszę być psychopatą. Zabijanie tych wszystkich niewinnych ludzi. Patrzę w przeszłość i nawet nie wiem dlaczego to robiłem. Czy policja mnie złapie? Nie kurwa. Oni aresztowali wszystkich złych ludzi, głupie gnojki.
– Siemaaaa... – Niall powiedział niewyraźnie, potykając się na kanapę naprzeciwko mnie. Zerknął na mojego drinka.
– Niall, jak u licha chcesz wrócić do domu? – zaśmiałem się, podając mu drinka, – z Liamem i jego Bożonarodzeniową laską, Noelle – zaśmiałem się na jego "żart."
– Ziom, musisz popracować nad tymi swoimi żartami. Idę się odlać, postaraj się nikogo nie zgwałcić – wstałem z mojego miejsca, po czym udałem się do łazienki, otwierając niebiesko, granatowe drzwi. Walenie w klubie, trochę się uspokoiło, jednak nadal wibracje przechodziły przez moje ciało. Po skończeniu sprawy, zapiąłem spodnie i umyłem ręce. Popchnąłem drzwi, aby się otworzyły, prawie uderzając dziewczynę w twarz. Wyglądała tak, znajomo.
"Ciemne brązowe włosy, niebieskie oczy? Nie można było jej przegapić." – słowa Liama krążyły w mojej głowie. Opis dokładnie pasował do dziewczyny. Czy to może być ona? Podszedłem do dziewczyny, mocno łapiąc ją za ramię, ciągnąc w kierunku tylnej części klubu. Muzyka była tak głośna, a ogrom ludzi, spowodował że nikt nie zauważył jej zniknięcia. Spojrzałem w dół na nią, ponieważ była dość niska. To była ona. To była moja pieprzona Paris.
– Co robisz bracie? – powiedziała niewyraźnie. Jej akcent był zmieszany, przez jej wszystkie przeprowadzki; angielski przejął górę, ale amerykański też można było usłyszeć. Brzmiała cicho, jeśli mogę tak powiedzieć. Jej mała dłoń, wplątała się w moje włosy, gniotąc je delikatnie poprzez chichot. – Masz kręcone włosy – zaśmiałem się na jej żarcik, zanim zanurzyłem głowę w dół, do jej ucha. Musnąłem jej ucho, wywołując u niej biadolenie.
– Tutaj jesteś kochanie – odetchnąłem, ściskając ją w tali. Moje usta powędrowały w dół jej szyi, delikatnie pociągając za jej sukienkę, była dość krótka. Rozłożyłem wargi aż do obojczyków, szorstko całując.
– Znalazłem Cię – uśmiechnąłem się. Jej ręka pociągnęła mnie za włosy, powodując warczenie. Kurwa potrzebowałem jej. Potrzebowałem jej natychmiast.
Chwyciłem ją za przedramię i przeciągnąłem przez ogrom spoconych ludzi, wyszliśmy na parking. – Hej, Hej! Gnieciesz mi sukienkę! – splunęła. Byłem zaskoczony jej postawą, – I dlaczego do cholery mnie dotykasz? Nie wiem kim kurwa jesteś! Pieprzony draniu puść mnie! – piszczała z płaczem, próbując wyciągnąć rękę z mojego uścisku. Co kurwa?
Wyśmiała mnie, dumnie idąc w kierunku klubu. Przyciągnąłem ją z powrotem, mocno przyciskając do piersi.
– Gdzie chcesz iść? – warknąłem, – Na pewno z dala od Ciebie – warknęła, próbując uciec z mojego szorstkiego uchwytu, jednak trzymałem ją mocno. – Zdajesz sobie z tego sprawę, że nigdzie nie pójdziesz, Prawda? – uśmiechnąłem się. – Nie będziesz mi mówił co mam robić, pieprzona dupo. – Pieprzona dupo?
Popchnąłem ją na samochód – Powinnaś uważać na swój język kochanie, – chwyciłem jej nadgarstki mocniej, a małe łkanie wydobywało się z jej ust. – Pozwól mi odejść – Nie tym razem, skarbie. Spędziłem wiele czasu by Cię znaleźć. Spodziewam się nagrody – moje usta wessały się w jej skórę w okolicach szyi. Ręce wędrowały po jej ciele, zachwycając się każdą wypukłością. Wzdychałem ostro; jej zapach był jak słodki jaśmin, nie znałem tych perfum. Muskałem zębami jej zaczerwienioną skórę.
– Moja – wyszeptałem przyciskając jej usta do moich. Jej ręce od razu chciały mnie odepchnąć, ale się nie dałem. Docisnąłem ciało do jej, zwiększając ciepło między nami. Było cholernie gorąco, jak w piekle. Mój język wślizgnął się do jej ust, walcząc. Rękami chwyciła moje bicepsy, mocno je ściskając.
Chwyciłem ją za przedramię i przeciągnąłem przez ogrom spoconych ludzi, wyszliśmy na parking. – Hej, Hej! Gnieciesz mi sukienkę! – splunęła. Byłem zaskoczony jej postawą, – I dlaczego do cholery mnie dotykasz? Nie wiem kim kurwa jesteś! Pieprzony draniu puść mnie! – piszczała z płaczem, próbując wyciągnąć rękę z mojego uścisku. Co kurwa?
Wyśmiała mnie, dumnie idąc w kierunku klubu. Przyciągnąłem ją z powrotem, mocno przyciskając do piersi.
– Gdzie chcesz iść? – warknąłem, – Na pewno z dala od Ciebie – warknęła, próbując uciec z mojego szorstkiego uchwytu, jednak trzymałem ją mocno. – Zdajesz sobie z tego sprawę, że nigdzie nie pójdziesz, Prawda? – uśmiechnąłem się. – Nie będziesz mi mówił co mam robić, pieprzona dupo. – Pieprzona dupo?
Popchnąłem ją na samochód – Powinnaś uważać na swój język kochanie, – chwyciłem jej nadgarstki mocniej, a małe łkanie wydobywało się z jej ust. – Pozwól mi odejść – Nie tym razem, skarbie. Spędziłem wiele czasu by Cię znaleźć. Spodziewam się nagrody – moje usta wessały się w jej skórę w okolicach szyi. Ręce wędrowały po jej ciele, zachwycając się każdą wypukłością. Wzdychałem ostro; jej zapach był jak słodki jaśmin, nie znałem tych perfum. Muskałem zębami jej zaczerwienioną skórę.
– Moja – wyszeptałem przyciskając jej usta do moich. Jej ręce od razu chciały mnie odepchnąć, ale się nie dałem. Docisnąłem ciało do jej, zwiększając ciepło między nami. Było cholernie gorąco, jak w piekle. Mój język wślizgnął się do jej ust, walcząc. Rękami chwyciła moje bicepsy, mocno je ściskając.
– Cholera, Paris – jęknąłem w jej pulchne wargi. Odsunęła się, a uśmieszek powstał na jej czerwonych ustach. – Skąd wiesz jak mam na imię? – uśmiechnąłem się, wpychając ją do samochodu.
– Mam swoje sposoby.
Wspiąłem się na miejsce kierowcy, wpychając klucze do stacyjki.
– Gdzie mnie zabierasz? – zapytała, jej głos brzmiał na przestraszony.
– Do domu – uśmiechnąłem się, wprowadzając samochód w ruch i przyśpieszając. Paris nie powiedział nic przez całą drogę, milczała. Jedynie słyszalne były jej podmuchy powietrza, dając mi znak, że żyje; żyje, oddycha, je.
– Mam swoje sposoby.
Wspiąłem się na miejsce kierowcy, wpychając klucze do stacyjki.
– Gdzie mnie zabierasz? – zapytała, jej głos brzmiał na przestraszony.
– Do domu – uśmiechnąłem się, wprowadzając samochód w ruch i przyśpieszając. Paris nie powiedział nic przez całą drogę, milczała. Jedynie słyszalne były jej podmuchy powietrza, dając mi znak, że żyje; żyje, oddycha, je.
~ Paris ~
Zatrzepotałam powiekami, powoli je otwierając, ale szybko je zamknęłam. Jasne światło przedostawało się z wielkiego okna, oślepiając mnie. Wielkie dudnienie w mojej głowie, spowodowało, że spadłam na podłogę z hukiem.
– Ałć, cholera – przeklinałam pocierając skronie. Stałam kołysząc się, rozglądając dookoła. To nie był mój pokój, ani mój dom. Gdzie ja kurwa byłam?
– Widzę, że bestia wstała – odezwał się głos za mną. Instynktownie odwróciłam się w kierunku wypadających słów. Wysoki chłopak stał w drzwiach, z uśmiechem przyklejonym na twarzy. Jego znudzone oczy, snuły po mojej figurze.
– K-kim ty jesteś? – zapytałam z niejasnym spojrzeniem. Krętowłosy chłopak zmarszczył brwi.
– Nie pamiętasz? – potrząsnęłam głową, patrząc w dół. Powinnam czuć się źle, niepamiętająca kogoś, kogo nigdy wcześniej nie spotkałam? Chłopak westchnął, – Jestem twoim chłopakiem – przełknęłam własną ślinę, – Słucham? – wyszedł z chichotem. – Mam dla Ciebie Advil* na dole – wymamrotałam ciche "dziękuję" kierując się ledwo za nim po schodach. Moja głowa mnie zabije. Znowu za dużo wypiłam.
– Oh i Paris kochanie? – chłopak zawołał słodkim głosem.
– Skąd wiesz jak mam na i...
– Zaraz odświeżę ci pamięć. Bardzo szybko – zachichotał.
Przełknęłam, co to ma znaczyć? Weszliśmy jak mi się wydaję do kuchni, gdzie chłopak z kręconymi włosami dał mi dwie tabletki i szklankę wody. Szybko wepchnęłam pigułki do ust, popijając wodą. Ten chłopak ma dziwne wahania nastroju.
– Paris, możesz mnie nie pamiętać, ale jestem Harry – uśmiechnął się. To nie był jeden z tych wielkich życzliwych uśmiechów , a ten mały jeden sarkastyczny.
– Oh, Ah Harry, dzięki za przenocowanie mnie tutaj. Teraz chyba po prostu pójdę i...
– Ah, ah, ah – Harry za torował mi przejście. Jego ogromne dłonie, przyłożył do moich małych. Jego głowa zanurzyła się w dole mojej szyi, czułam takie znajome mi uczucie. – Nigdzie nie pójdziesz, księżniczko, – zimne wargi, musnęły moją podgrzaną skórę, a gorące podmuchy powietrza podsycały moje ucho.
– Mam Cię. Na zawsze – warknął, a nasze usta złączyły się w jedne.
Advil* - lek przeciwbólowy.
– Ałć, cholera – przeklinałam pocierając skronie. Stałam kołysząc się, rozglądając dookoła. To nie był mój pokój, ani mój dom. Gdzie ja kurwa byłam?
– Widzę, że bestia wstała – odezwał się głos za mną. Instynktownie odwróciłam się w kierunku wypadających słów. Wysoki chłopak stał w drzwiach, z uśmiechem przyklejonym na twarzy. Jego znudzone oczy, snuły po mojej figurze.
– K-kim ty jesteś? – zapytałam z niejasnym spojrzeniem. Krętowłosy chłopak zmarszczył brwi.
– Nie pamiętasz? – potrząsnęłam głową, patrząc w dół. Powinnam czuć się źle, niepamiętająca kogoś, kogo nigdy wcześniej nie spotkałam? Chłopak westchnął, – Jestem twoim chłopakiem – przełknęłam własną ślinę, – Słucham? – wyszedł z chichotem. – Mam dla Ciebie Advil* na dole – wymamrotałam ciche "dziękuję" kierując się ledwo za nim po schodach. Moja głowa mnie zabije. Znowu za dużo wypiłam.
– Oh i Paris kochanie? – chłopak zawołał słodkim głosem.
– Skąd wiesz jak mam na i...
– Zaraz odświeżę ci pamięć. Bardzo szybko – zachichotał.
Przełknęłam, co to ma znaczyć? Weszliśmy jak mi się wydaję do kuchni, gdzie chłopak z kręconymi włosami dał mi dwie tabletki i szklankę wody. Szybko wepchnęłam pigułki do ust, popijając wodą. Ten chłopak ma dziwne wahania nastroju.
– Paris, możesz mnie nie pamiętać, ale jestem Harry – uśmiechnął się. To nie był jeden z tych wielkich życzliwych uśmiechów , a ten mały jeden sarkastyczny.
– Oh, Ah Harry, dzięki za przenocowanie mnie tutaj. Teraz chyba po prostu pójdę i...
– Ah, ah, ah – Harry za torował mi przejście. Jego ogromne dłonie, przyłożył do moich małych. Jego głowa zanurzyła się w dole mojej szyi, czułam takie znajome mi uczucie. – Nigdzie nie pójdziesz, księżniczko, – zimne wargi, musnęły moją podgrzaną skórę, a gorące podmuchy powietrza podsycały moje ucho.
– Mam Cię. Na zawsze – warknął, a nasze usta złączyły się w jedne.
Advil* - lek przeciwbólowy.
Przeczyłeś/aś? = skomentuj = podziel się swoimi odczuciami ♥
۞
Hej ♥ Teraz rozdział mnie zabił, jaki Harry to cwaniak! Ciekawe czy Paris uwierzy mu w to, że jest jego dziewczyną i straciła pamięć czy coś, ale jestem ciekawa, a wy jak oceniacie rozdział? :D